
W tle widać, jaką połać terenu zajmowało to paskudztwo; jakieś 60 mkw. Teraz pozostało niewiele, ale latem wiele z tego odrosło i tej "zimy" mąż znów trochę tego wykarczował.
Niestety, rozpoczętych prac wykopkowych związanych z pozbyciem się korzeni kolcowoju wiosną 2011 roku nie mogłam kontynuować w poprzednim sezonie, ponieważ wielomiesięczna delegacja mojej "brzydszej" połowy spowodowała podwojenie moich dotychczasowych obowiązków. No i moje działania wykopkowo-wyrzywnikowe poszerzyły się o pozyskiwanie coraz to nowych rabat kwiatowych, którymi co kilka dni obdarowywały mnie użytkowniczki tego forum i moja nieodrodna mamunia

Oto krótka fotorelacja przypominająca stan wykopków sprzed roku i obecnie:
- pierwsze wkopania szpadla i to, co wydobywałam z krzaków, a co znalazło się tam za sprawą niechlujstwa naszego sąsiada:


Wykarczowanie tego świństwa spowoduje, że tu już nie będzie sobie robił wysypiska rzeczy zużytych.
kolejne prace:



i jesienią wyglądało to tak:


A to korzenie wykopane z dołu - to jakieś 10-15 % obszaru, jaki przekopałam na głębokość jakichś 150 cm.



Pozostało mi teraz przekopać ten kawałek: jakieś 3 m3, by pozbyć się korzeni. To miejsce koło studni głębinowej, którą mamy zamiar wykorzystywać do podlewania roślin przy pomocy pompki. Bardzo ucieszyła mnie wieść, że można to zrobić, bo jest tam nadal woda




Na skarpie nie ma już odrostów, pozostały na dole, ale na zdjęciu widać jakby były tuż przy zasypywanym miejscu. Niestety, ten kolcowój rośnie na wysokość ok. 2,5 m, co powodowało, że nic spoza niego nie było widać. teraz został już tylko w dole i z czasem po prostu go wypalę. Ogniem, chemią? nie mam pojęcia, ale mam już go dość


Przy studni nie da się zasypać go, bo odbije spod 20 centymetrowej ziemi, dlatego tutaj muszę głęboko pozbyć się korzeni, by nie dać mu szansy na szybkie odbicie.
Wyniki dzisiejszej pracy pokażę potem.