Jule, Coma, Deirde, Oliwko, Aszko, Sangwinario, Agness, Amatorko - dziękuję Wam za odwiedziny i słowa pocieszenia. Niestety u nas mrozik był niemały. Myślałam, że było -5'C, bo tak wspominala mi sąsiadka, ale mąż mówi, że jak spojrzał w nocy, to było -7'C. To bardzo dużo biorąc pod uwagę wcześniejsze upały i wybujałe, wygrzane roślinki.
Dostało się nie tylko różom, żurawkom, hostom i innym bylinom. Ja już pokazałam najgorzej ucierpiały winorośle, hortensje, ale też krzewy i drzewa. Nawet jodły i świerki smutno opuściły nowe przyrosty. Myślałam, że się podniosą, ale niestety nie. Mają przemrożone tkanki. Dzisiaj rankiem wyglądało to jeszcze smutniej, bo zaczęły brązowieć.
Zaraz po nocnym przymrozku wyglądały tak
Niektóre od razu zbrązowiały...
... a niektóre dopiero zaczynają - jodły i cisy są najbiedniejsze.
Róże dzisiaj będę przycinać. Niemal wszystkie nowe przyrosty trzeba ciachnąć o połowę. To znacznie opóźni kwitnienie, ale cóż poradzić. Najbardziej mi żal jodeł, bo zanim wypuszczą nowe przewodniki to trochę potrwa nim nabiorą wyglądu i odzyskają 'czubek' - w przyszłym roku dopiero będą kolejne przyrosty, więc trzeba co najmniej dwa lata, żeby je ukierunkować w górę.