Haniu, Moniko, Gertrudo, dzięki za dobre słowa, bo docenić trud umieją Ci, którzy sami walczyli z przeciwnościami w ogrodowej dziedzinie

Wewnętrzna sprzeczność pomiędzy słowami ogród a sadzonki, przekłada się na koszt.
Niedyś, słowo ogród oznaczało areał roślinny, stworzony przez pokolenia Rodziny, pielęgnowany przez kilka osób, starzejący się i nabierający patyny i wdzięku przez lata.
Teraz też możemy robić imitacje klimatycznych, angielskich pokojów ogrodowych, ale za cenę dużych nakładów.
Bo 10-cio letnie i starsze rośliny, to już koszt niebagatelny
Utrzymanie ich w dobrej kondycji po sadzeniu, to zadanie trudne.
Stąd, kuriozalne w swojej istocie pytania, co rośnie najszybciej?
Rozumiem chęć posiadania OGRODU i sama dążyłam do jak najszybszego urządzenia " zielonej ściany" ale...
Jeśli zna się fizjologię roślin na poziomie podstawowym, to odwracając pytanie można je sformułować tak:
" jak i czym spowodować , że niemowlak za 2-3 lata stanie się dorosłym, wysokim osobnikiem, z dyplomem ukończenia studiów pod pachą ?"
Wzrost komórek , podziały i dojrzewanie nastepuje w ściśle określonym czasie.
Optymalne warunki ( pokarmowe, oddechowe, klimatyczne) mogą ten proces nieco przyspieszyć, ale nie spowodują cudów!
Inżynieria genetyczna posuwa się coraz dalej, rozmnażamy rośliny in vitro, roślinom wkładamy ludzkie i zwierzące geny, tworzymy hybrydy...
Niedługo kwiatki na parapecie zaczną z nami gadać
Dobra, dość tej pseudo filozofii.
Teraz anegdotka z wyprawy po iglaka " co to szybko rośnie".
Lato, upał, wioska na uboczu i szumnie nazwane "Centrum Ogrodnicze" mieszczące się na placyku wielkości 300m2. Na środku tego "hipiermarkietu" rosły bysio płci podobno, przeciwnej, ozdobiony suto złotymi łańcuchami i pięknymi sygnetami na palcach trzech!
Dekolt większy od mojego, aczkolwiek kosmatość biustu mam znacznie mniejszą
Wchodzę, rozglądam się, pochylam nad doniczkami, a tu "choinkowy" kurtz galopem bieży i radzić mi chce.
Od słowa, do słowa w pogawędkę się wdaliśmy, której istotą był wygląd kobiet w czasie upałów, ze szczególnym uwzględnieniem noszenia uprzęży biusthalterowej i pobudzania samczej, bogaaatej wyobraźni.
Wysłuchałam wykładu o nocnych marzeniach, rozbieraniu wzrokiem co ponętniejszych klientek i domowej zmorze, która nasycić już nie może.
Parę razy usiłowałam dowiedzieć się czegoś o prozaicznym iglaku, stojącym pod nami, ale z wyżyn namiętności, ogrodnik nie był w stanie dłużej skupić uwagi na pytaniu i jak bumerang wracał do erotycznych wyobrażeń.
Hmmm, w efekcie po pół godzinie, wyszłam w iglastym prezentem ( a ja w życiu od Pani nie wezme piniendzy, ale będę sobie Panią wyobrażał

), i już nigdy nie pojechałam do tamtego "centrum".
Bo takie kupowanie, mimo, że pocieszne i śmieszne, jest jednak frustrujące.
Teraz ilekroć spojrzę na tego "prezenta" na grządce, to sobie wyobrażam.....hihihihihii