
Dzień pierwszy:
godzina 7:30, szaro, buro i ponuro. Wiadomo, jak człowiek ma urlop to musi być brzydko

Cisza przed burzą ( dosłownie i w przenośni)

Pierwszy jest Pan od ziemi i zrzuca pierwszą partię, zapowiadając, że kolejne raczej nie przyjadą, bo tam skad jadą leje deszcz, jest mokro i auta grzęzną.... A fachowcy zawsze powtarzają, zeby nie zaczynać roboty od poniedziałku

No nic, ja mam poranny luz i zamiast kawy takie własnie wiadomości na poprawę ciśnienia. Pierwsza partia pierwszorzędnego czarnoziemu leży pod akacjami. Pozostałe pod znakiem zapytania.

Pan Koparkowy, wjeżdża i od razu rusza do akcji. Chwilke później przyjeżdża Pani P z ekipą dwóch ludzi i zarządzają sobie wspólnie wg. własnego uznania. Zbierają wszelkie kamienie jakie tylko po działce sie plączą i przygotowują rabaty pod sadzenie jutro roślin. Pani P. oświadcza, że termin sadzenia roślin jednak nie najlepszy, to chyba jednak jesień nam pozostaje na przesadzanie roślin. No ale nie wszystkich, nie mam sie co martwić, chodzi tylko o liściaste... ... poszłam szukać wódki w domu. Na szczęście na moją odpowiedzialność jednak uległa, ale na wszelki wypadek alkohol znalazłam.


Kopią, rozrzucają, kopia i tak dalej. Następnie przyjeżdża traktor i przyczepą zwozi ziemię z pobliskiego pola, bo mojej działkowej zabrakło


Szczęście nie potrwało zbyt długo, gdyż przy piątej przyczepie ta się złamała i Pan Koparkowy tylko złożył "łyżką" pozostałość, postawił na koła i koniec pracy traktorowej.
No ale, szoł mast go on i kombinujemy ziemię z zasobów własnych, czyli niwelujemy teren. Aaa, taki jakiś jakiś krzywy był, to go wyrównaliśmy




Teraz to już naprawde tylko trawę siać, bo jest idealnie

Po tym jak, spod brzóz wykopano, na skalniak narzucono, zepsuto jedną wywrotkę, to przyszła burza z ulewą jak z cebra:




Wszyscy uciekli, bo warunki atmosferyczne nie takie jak trzeba, ale na szczęście akurat i tak chwilkę wcześniej Pan Koparkowy skończył-uff.
Jak pojechali, to godzinę później wyszło słońce

Rabaty czekają na obsadzenie


Trawnik czeka


I wgłębnik pod brzozami, który wyszedł kształtem tak jak planowałyśmy z Panią P, ale miejsce na ławkę jest w innym miejscu. Naturalnie utworzyła sie skarpa i nie było sensu jej likwidować po to żeby sztuczną usypywać 20 metrów dalej.
Moje miejsce na ławeczkę, ze ściana z kamieni w tle ( kamienie jutro, ale wyobrażać sobie można





Skalniak:


I Pan Inspektor


Na koniec dnia Pan od ziemi, przywiózł pozostałe wywrotki z czarnoziemiem a na dodatek podarował za przysłowiową "flaszkę" małą przyczepkę kamieni

Przyjechał też Pan Dźwigowy z zamiarem przełożenia terminu z jutrzejszego, świętego, nienaruszalnego, na inny, ale szybko zmienił zdanie

Podsumowanie pierwszego dnia: Pan Koparkowy to mistrz świata


Miłego wieczoru kochani
