Poprzednia część jest

Dzisiaj opowiem jak powstawała moja grządka różana i jak należy unikać błędów, które ja popełniłam. W zimie zamówiłam kilkanaście krzewów róż, kilka krzewów i dużo bylin. Na istniejących grządkach nie było szans je zmieścić. Nie mam niestety zdjęcia czym było miejsce, które postanowiłam zamienić na grządkę. Wcześniej wszyscy znosili tu gałęzie i odpadki ogrodowe do spalenia i były to takie małe zasieki na mamuty.
Wstyd ogrodowy!
Od czasu do czasu była okazja je spalić i jedyna korzyść - było ognicho i pieczone ziemniaczki w folii.
Ale jak patrzę na obecną grządkę nie żal mi pieczonych ziemniaków

Tak było w kwietniu

miejsce zostało odchwaszczone i przekopane, a brzegi wyznaczyły deski z odzysku.

Tak było w maju - wydawało mi się bardzo pusto i zaczęłam coś dosiewać ....coś dosadzać


połowa czerwca


W lipcu grządka już przypominała busz!


Róże zginęły w gąszczu jednorocznych i dalii, które na tej grządce po prostu się rozszalały jakbym je sadziła na samym oborniku

Za rok krzewy róż się rozrosną więc niewiele dosadzę jedynie jednorocznych średniego wzrostu lub całkiem niskich.
A tak grządka wygląda dzisiaj! najgorzej po deszczu jak rośliny kładą się jedne na drugich, ale wszystkie rosną zdrowo i to mnie cieszy


Oto historia jednej grządki - Zapraszam !