
Dla tych, którzy mnie jeszcze nie znają, też mam prośbę o przymykanie oczy na ewentualne błędy w pisowni lub stylistyce, ponieważ język polski nie jest moim językiem ojczystym, aczkolwiek będę się starać pisać możliwie poprawnie.
Nazwa wątku ?Wiocha, tu się narodziłam na nowo? jest dla mnie bardzo osobista i można by rzec, dosłowna, ale o tym napiszę kiedy indziej, jak już lepiej się poznamy

Cztery lata temu mieszkaliśmy jeszcze w mieście, byliśmy z M. biznesmenami, o roślinach wiedziałam tylko tyle ile rosło w mieszkaniu w doniczkach. Pewnego dnia zaczęliśmy marzyć o domku na wsi, to było jedno z marzeń, które tak naprawdę, nie miało nigdy się urzeczywistnić, takie słodkie chwili, wieczorem na kanapie, z lampką wina i bełkotaniem o domku na wsi, sadku i świętym spokoju. lubiłam te chwili ale byłam wręcz przekonana, że to jest nie możliwe ( firma, sklepy, pracownicy ) co bym z tym wszystkim zrobiłam??!! Ale nasze fantazje tak nas poniosły, że zamiast siedzieć i marzyć na kanapie, zaczęliśmy jeździć po wsiach i zaglądać do ludzkich podwórzy/gospodarstw

Umówiliśmy się z M. że kupimy tylko taki dom/gospodarstwo, które będzie się podobać nam obojgu w równym stopniu. Obejrzeliśmy, chyba, kilkanaście posiadłości, żadne jakoś nie zawładnęło nami ? do momentu kiedy przyjechaliśmy tutaj. To była miłość od pierwszego wejrzenia! Nasze miejsce na ziemi! Po kilkunastu godzinach byliśmy właścicielami starego ale murowanego budynku, rozwalającej się obory, trochę w lepszym stanie stodoły, jednego hektara ziemi i kawałku lasu.







Na razie tyle, ciąg dalszy mojej historii później a teraz muszę pójść wypielić w truskawkach, które wysadziłam w zeszłym roku w bólach, pocie i krwawiących dloniach


