Szpak - jak go zadomowić?
Nie zazdroszczę takiej chmary ptactwa.Jest to widowiskowe,ale drobna przesada ,gdy w pobliżu
też są miejsca inne.
Tyle,że prawdopodobnie mają u Ciebie Lilu cooooś dobrego.
Ja mam aktualnie chyba mniej liczne,acz poważne stado na winogronach.Dojrzewają czarne n/n,są
słodkie niesamowicie i ...rosną na papierówce.Ojjjjj,całe drzewo chodzi od ptactwa,a jakie cwaniaki
gdy pies lub my jesteśmy w pobliżu zapada cisza.Wcale nie płoszą się,objadają i chyba huk armatni byłby w stanie skutecznie je przepłoszyć.Codziennie są,już kilka dni .
Ciekawe,wędrowny szpak tworzy jakieś kolonie .W przypadku nadlatującej *obcej* brygady- również cisza zapada jak makiem zasiał. Nie ujawniają swojego pobytu.
Inna ciekawostka o szpakach-tu już podaję z serii "znaleziono na stronach"
..Szpak każdym okiem widzi co innego. W jego lewym oku siatkówka ma więcej komórek światłoczułych, czyli reagujących na kolor, w prawym więcej komórek pozwalających na postrzeganie ruchu.
Tak więc z ogrodów może powinny zniknąć:oczka,słodkie owoce,kolorowe kwiatki?.Tylko czy to jeszcze będą ogrody???
pozdrawiam Jovanka :P
też są miejsca inne.
Tyle,że prawdopodobnie mają u Ciebie Lilu cooooś dobrego.
Ja mam aktualnie chyba mniej liczne,acz poważne stado na winogronach.Dojrzewają czarne n/n,są
słodkie niesamowicie i ...rosną na papierówce.Ojjjjj,całe drzewo chodzi od ptactwa,a jakie cwaniaki
gdy pies lub my jesteśmy w pobliżu zapada cisza.Wcale nie płoszą się,objadają i chyba huk armatni byłby w stanie skutecznie je przepłoszyć.Codziennie są,już kilka dni .
Ciekawe,wędrowny szpak tworzy jakieś kolonie .W przypadku nadlatującej *obcej* brygady- również cisza zapada jak makiem zasiał. Nie ujawniają swojego pobytu.
Inna ciekawostka o szpakach-tu już podaję z serii "znaleziono na stronach"
..Szpak każdym okiem widzi co innego. W jego lewym oku siatkówka ma więcej komórek światłoczułych, czyli reagujących na kolor, w prawym więcej komórek pozwalających na postrzeganie ruchu.
Tak więc z ogrodów może powinny zniknąć:oczka,słodkie owoce,kolorowe kwiatki?.Tylko czy to jeszcze będą ogrody???
pozdrawiam Jovanka :P
- Elizabetka
- Przyjaciel Forum
- Posty: 8474
- Od: 4 lip 2006, o 20:04
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Śląsk
- lila31
- Moderator Forum.
- Posty: 2643
- Od: 20 lip 2006, o 12:06
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Lubin
Jak już Elizabetka ruszyła temat soków (chociaż to chyba nie ten dział), ale przypomniało mi się coś, więc napiszę.
Byłam kiedyś w Rabce na wczasach, mieszkałam prywatnie u "gospodyni". Gospodyni codziennie rano szła w Rabkę i zbierała kwiaty róży jadalnej, które ucierała na powidła, szalona robota. Od tego zczęła się rozmowa o przetworach i metodach ich robienia. W tamtych czasach gospodynie z Rabki były bardzo wrażliwe na punkcie tego co zdrowe, co ma więcej witamin, co należy jeść a czego nie, aby zachować kondycję fizyczną i psychiczną. Może to nie będzie ładne co teraz napiszę, ale jednym z podstawowych mierników zdrowego żywienia rodziny, była sprawność seksualna ich mężów. W tym coś chyba było słusznego, ale zeszłam z tematu, o którym chciałam pisać.
Ta nieuczona kobieta wiedziała, że soków nie należy gotować i niszczyć witamin temperaturą. Sok z malin wyduszała przez gazę (wyobrażacie to sobie, kilka litrów soku - przez gazę). Potem mieszała z cukrem, nie gotowała, tylko przez kilka dni dosypywała cukier i mieszała. Jak już cukier się rozpuścił, następowało wlewanie do butelek. Oczywiście butelki traktowała temperaturą, czyli gorącą wodą, wlewała sok i zakręcała. Ale też nie tak zwyczajnie. Gdy sok był już wlany do butelki, na wierzch, wlewała odrobinę spirytusu i podpalała. Gdy spirytus się palił ona zkręcała nakrętki. Tak robiła też ze słoikami.
Ja jej wersję trochę zmodyfikowałam, nie wyciskam soku przez gazę, tylko przez sokowirówkę, słodzenie metodą gospodyń z Rabki, kilka dni, aż sok wchłonie należny cukier, no i zakręcanie. Nie było zepsutego przetworu, a jaki smak i aromat
Rozpisałam się, ale dopadł mnie wirus i poleguję aby się wygrzać, no to przypominają mi się stare historyjki.
Byłam kiedyś w Rabce na wczasach, mieszkałam prywatnie u "gospodyni". Gospodyni codziennie rano szła w Rabkę i zbierała kwiaty róży jadalnej, które ucierała na powidła, szalona robota. Od tego zczęła się rozmowa o przetworach i metodach ich robienia. W tamtych czasach gospodynie z Rabki były bardzo wrażliwe na punkcie tego co zdrowe, co ma więcej witamin, co należy jeść a czego nie, aby zachować kondycję fizyczną i psychiczną. Może to nie będzie ładne co teraz napiszę, ale jednym z podstawowych mierników zdrowego żywienia rodziny, była sprawność seksualna ich mężów. W tym coś chyba było słusznego, ale zeszłam z tematu, o którym chciałam pisać.
Ta nieuczona kobieta wiedziała, że soków nie należy gotować i niszczyć witamin temperaturą. Sok z malin wyduszała przez gazę (wyobrażacie to sobie, kilka litrów soku - przez gazę). Potem mieszała z cukrem, nie gotowała, tylko przez kilka dni dosypywała cukier i mieszała. Jak już cukier się rozpuścił, następowało wlewanie do butelek. Oczywiście butelki traktowała temperaturą, czyli gorącą wodą, wlewała sok i zakręcała. Ale też nie tak zwyczajnie. Gdy sok był już wlany do butelki, na wierzch, wlewała odrobinę spirytusu i podpalała. Gdy spirytus się palił ona zkręcała nakrętki. Tak robiła też ze słoikami.
Ja jej wersję trochę zmodyfikowałam, nie wyciskam soku przez gazę, tylko przez sokowirówkę, słodzenie metodą gospodyń z Rabki, kilka dni, aż sok wchłonie należny cukier, no i zakręcanie. Nie było zepsutego przetworu, a jaki smak i aromat
Rozpisałam się, ale dopadł mnie wirus i poleguję aby się wygrzać, no to przypominają mi się stare historyjki.
- Karo
- -Administrator Forum-.
- Posty: 21741
- Od: 16 sie 2006, o 14:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Centrum Polski
- Kontakt:
Lila,dopadł Cię wirus,
Pewnie nie stosowałaś się do metod poruszanych przez nas tutaj http://forumogrodnicze.info/viewtopic.php?t=1852.
Oj! niedobrze jak się nie słucha starszych
Teraz pozostaje ci gorące ;:18 i równie podgrzane .,a może nawet wizyta
Trzymaj się zatem cieplutko i wracaj szybko do zdrowia.
Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie ;:95
Pewnie nie stosowałaś się do metod poruszanych przez nas tutaj http://forumogrodnicze.info/viewtopic.php?t=1852.
Oj! niedobrze jak się nie słucha starszych
Teraz pozostaje ci gorące ;:18 i równie podgrzane .,a może nawet wizyta
Trzymaj się zatem cieplutko i wracaj szybko do zdrowia.
Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie ;:95
- Elizabetka
- Przyjaciel Forum
- Posty: 8474
- Od: 4 lip 2006, o 20:04
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Śląsk
- lila31
- Moderator Forum.
- Posty: 2643
- Od: 20 lip 2006, o 12:06
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Lubin
Elizabetko piszesz bardzo dobrze i rozsądnie no i miło. Dzięki
Prawie wszystkie te metody już przećwiczyłam i jest lepiej. Wczoraj wytrzymałam w szkole 7 godzin mówienia i głos straciłam dopiero po powroci do domu. Ja mam z leczeniem pewien problem - jestem mocnym alergikiem. To co pomaga na wirusa, nie zawsze lubi moja alergia i odwrotnie, ale idzie ku lepszemu (mam nadzieję).
Życzę Wszystkim omijania wirusa, pozdrowienia. Lila
Prawie wszystkie te metody już przećwiczyłam i jest lepiej. Wczoraj wytrzymałam w szkole 7 godzin mówienia i głos straciłam dopiero po powroci do domu. Ja mam z leczeniem pewien problem - jestem mocnym alergikiem. To co pomaga na wirusa, nie zawsze lubi moja alergia i odwrotnie, ale idzie ku lepszemu (mam nadzieję).
Życzę Wszystkim omijania wirusa, pozdrowienia. Lila
Oddam moje szpaki. Zadomowiły się po dachówką :x i nie mam jak ich przegonić. Nowiutka elewacja wygląda tak, ze łzy mi płyną a skubańce wybrały takie miejsce, że nie mam do nich dostępu. Sąsiad ma czereśnie i całe watachy szpaków. Nie boją się niczego, siadają nawet na głowie, więc wyobraźcie sobie. A może znacie sposób jak je przegonić. żadne z dotychczas tu opisanych nie pomagają. Nie boją się i już.
Pozwolicie, że wrócę do tematu szpaków
Powiedzcie, czy w tym roku też macie takie gromady szpaków jak rok temu? Bo u mnie nie ma ani jednego U mnie w ogrodzie mają do obrobienia starą gruszę (jabłek w tym roku nie mamy) i nic! Zazwyczaj jednym z odgłosów późnego lata były szpacze uczty na gruszy - kłótnie, poćwierkiwanie i mlaskanie, całe drzewo aż się trzęsło, gruszki spadały podziobane, a my się cieszyliśmy, że chociaż ktoś z tych gruszek korzysta, bo nie są dobre na przetwory, nadają się właściwie tylko do jedzenia na surowo, a jest tego masa i to rok w rok!
Takiego "nieurodzaju" na szpaki to nie pamiętam, czyżby coś (lub ktoś ) im zaszkodził ? Wiosną były, a gdzie są teraz?
Bo ja lubię te szkodniki mimo wszystko...
Powiedzcie, czy w tym roku też macie takie gromady szpaków jak rok temu? Bo u mnie nie ma ani jednego U mnie w ogrodzie mają do obrobienia starą gruszę (jabłek w tym roku nie mamy) i nic! Zazwyczaj jednym z odgłosów późnego lata były szpacze uczty na gruszy - kłótnie, poćwierkiwanie i mlaskanie, całe drzewo aż się trzęsło, gruszki spadały podziobane, a my się cieszyliśmy, że chociaż ktoś z tych gruszek korzysta, bo nie są dobre na przetwory, nadają się właściwie tylko do jedzenia na surowo, a jest tego masa i to rok w rok!
Takiego "nieurodzaju" na szpaki to nie pamiętam, czyżby coś (lub ktoś ) im zaszkodził ? Wiosną były, a gdzie są teraz?
Bo ja lubię te szkodniki mimo wszystko...
- lila31
- Moderator Forum.
- Posty: 2643
- Od: 20 lip 2006, o 12:06
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Lubin
Karolinko u mnie normalnie.
Co prawda nie przylatują nad oczko się kąpać (dosyć często pada i wody mają dość) ale są.
Przylatują małymi grupkami popaść się na ogrodzie, a potem łączą się w bardzo dużą grupę i gdzieś odlatują.
Co do ich szkodliwości to zmieniłam zdanie. Są estetami i lubią czerwony kolor, dlatego niekiedy zniszczą jakiś kwiatek, wydziobią czereśnie i wiśnie, ale ich główne menu to chrząszcze, dżdżownice, mrówki i różne małe owady,mniejsze ślimaki też. Czasami dziobną pożytecznego robaczka, ale ile zjedzą szkodników, to tylko one wiedzą.
Przekonałam się obserwując swojego Wrzaskuna, już nie będę się złościć, nawet jak udziobią jakiegoś kwiatka.
Co prawda nie przylatują nad oczko się kąpać (dosyć często pada i wody mają dość) ale są.
Przylatują małymi grupkami popaść się na ogrodzie, a potem łączą się w bardzo dużą grupę i gdzieś odlatują.
Co do ich szkodliwości to zmieniłam zdanie. Są estetami i lubią czerwony kolor, dlatego niekiedy zniszczą jakiś kwiatek, wydziobią czereśnie i wiśnie, ale ich główne menu to chrząszcze, dżdżownice, mrówki i różne małe owady,mniejsze ślimaki też. Czasami dziobną pożytecznego robaczka, ale ile zjedzą szkodników, to tylko one wiedzą.
Przekonałam się obserwując swojego Wrzaskuna, już nie będę się złościć, nawet jak udziobią jakiegoś kwiatka.
Lilu, nie dziwię się, że polubiłaś szpaki po Twojej przygodzie z Wrzaskunem
U mnie trochę szkód narobiły wiosną jak szukały materiałów na gniazda i były w nastroju do popisywania się A teraz to by mi nawet oddały przysługę jakby zeżarły te gruszki Trochę się martwię , czy była jakaś szpacza zaraza, czy co?
U mnie trochę szkód narobiły wiosną jak szukały materiałów na gniazda i były w nastroju do popisywania się A teraz to by mi nawet oddały przysługę jakby zeżarły te gruszki Trochę się martwię , czy była jakaś szpacza zaraza, czy co?
-
- Konto usunięte na prośbę.
- Posty: 8491
- Od: 22 sty 2006, o 11:50
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- lila31
- Moderator Forum.
- Posty: 2643
- Od: 20 lip 2006, o 12:06
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Lubin
No nie, aż tyle szpaków to nie ma.
Poznańskie i lubińskie, zauważyłabym różnicę.
Wydaje mi się, że z powodu wystarczającej ilości wody (częste deszcze) i chyba dużej ilości pożywienia na niewyschniętych (jak co roku) łąkach, one trzymają się raczej z dala od ludzi.
Okaże się jesienią,gdy będą grupowały się do odlotu, wtedy widać ile ich jest.
Poznańskie i lubińskie, zauważyłabym różnicę.
Wydaje mi się, że z powodu wystarczającej ilości wody (częste deszcze) i chyba dużej ilości pożywienia na niewyschniętych (jak co roku) łąkach, one trzymają się raczej z dala od ludzi.
Okaże się jesienią,gdy będą grupowały się do odlotu, wtedy widać ile ich jest.